Koniec europejskiej przygody Jagiellonii. Białostocczanie jednak mogą chodzić z podniesionymi głowami, bo w rewanżowym meczu u siebie grali z hiszpańskim Betisem jak równy z równym. Remis dał trochę radości kibicom, a goście z Sewilli wypowiadali się z szacunkiem o Jadze.
Już po pierwszym meczu w stolicy Andaluzji odczucia były takie, że Jagiellonia pomimo porażki 0:2 pokazała trochę gry w piłkę. Strzeliła nawet gola, który jednak nie został uznany. Dlatego też przed rewanżem w Białymstoku nastroje w ekipie gospodarzy był bojowe. Odrobienie strat wydawało się trudne, ale powalczenie z przedstawicielem La Liga jak najbardziej.
Jaga waleczna
I to się udało, bo Jagiellonia praktycznie przez całe spotkanie była równorzędnym przeciwnikiem. Betis, poza pierwszym kwadransem drugiej połowy, nie dominował aż tak bardzo. Jagiellonia wychodziła z opresji, często sama groźnie kontrując. W pierwszej połowie gospodarze strzelili gola, ale został on anulowany z powodu pozycji spalonej.
Gol uradował kibiców
Moment zawahania w drugiej połowie kosztował Jagę utratę gola, a na listę strzelców wpisał się Cedric Bakambu, dla którego była to siódma bramka w tej edycji Ligi Konferencji Europy. Jagiellonia zgodnie z hasłem kibicowskiej oprawy „Never give up” się nie poddała i zdołała dać ponad 20-tysięcznej publice chwile radości. Gol Darko Churlinowa z 81 minuty sprawił, że do samego końca meczu na boisku było ciekawie.
Betis w półfinale, szacunek dla Jagi
Po końcowym gwizdku trener Betisu Manuel Pellegrini mocno wyściskał Adriana Siemieńca, szepcząc mu do ucha kilka – pewnie bardzo miłych – słów. Fani Jagiellonii podziękowali drużynie za tę europejską przygodę, która niespodziewanie zakończyła się dopiero w ćwierćfinale LKE. Betis z kolei był pod wrażeniu charakteru rywala i atmosfery panującej w Białymstoku.
Jagiellonia Białystok – Betis 1:1 (0:2 w pierwszym meczu). Awans Betis