Polacy występujący w Bundeslidze to widok absolutnie normalny. Dzieje się tak od dziesięcioleci, choć obecnie jest ich w niemieckich klubach tylko ośmiu. Wszystkich rzecz jasna przykrywa Robert Lewandowski, ale nie tylko „Lewym” żyje człowiek. Sprawdziliśmy dla Was, jak w bieżących rozgrywkach Bundesligi radzą sobie Polacy. Zapraszamy na nasz materiał!
Polacy w Bundeslidze w sezonie 2021/22
Robert LEWANDOWSKI – Bayern Monachium, 33 lata, napastnik, 17 meczów, 19 goli, 1 asysta
Tego pana nikomu przedstawiać nie trzeba. „Lewy” jest bezapelacyjnie jedną z największych postaci w historii całej Bundesligi! Niemieckie media twierdzą, że rekordy Polaka należy podawać już w dziesiątkach, przez co tak naprawdę trudno się połapać, co napastnik Bayernu już pobił, a co dopiero pobije. Przez cztery lata Lewandowski reprezentował barwy Borussii Dortmund, a od siedmiu lat ubiera trykot monachijski. Łącznie ma na koncie 9 tytułów mistrza Niemiec, 4 Puchary Niemiec, 6 Superpucharów Niemiec, Klubowe Mistrzostwo Świata oraz trofeum Ligi Mistrzów.
Robert Lewandowski sześć razy zdobywał koronę króla strzelców Bundesligi. Najbardziej spektakularnie sięgnął po nią w poprzednim sezonie, zdobywając aż 41 bramek i przełamując historyczny rekord Gerda Muellera, który tych goli w trakcie jednych rozgrywek miał 40. W tym sezonie Polak także przewodzi klasyfikacji snajperów. Za jego plecami jednak zęby ostrzą Patrik Schick z Leverkusen i Erling Haaland z Dortmundu, którzy chcieliby zdetronizować napastnika Bayernu. Łącznie „Lewy” zdobył w Bundeslidze 296 gole w 367 występach. Więcej ma tylko Gerd Mueller – 365 trafień.
Rafał GIKIEWICZ – Augsburg, 34 lata, bramkarz, 17 meczów, 26 goli wpuszczonych, 5 czyste konta
Nie jest tak rewelacyjny, jak w poprzednim sezonie Rafał Gikiewicz, ale wciąż daje solidność w bramce Augsburga. Dla Polaka to drugi sezon w szeregach bawarskiego klubu, gdzie z miejsca stał się jednym z liderów i absolutnych pewniaków do gry. Może FCA nie jest topowym zespołem Bundesligi, ale przynajmniej Gikiewicz cieszy się tam świetną renomą. Tylko sześciu bramkarzy w lidze obroniło w tym sezonie więcej uderzeń od „Gikiego”.
Jego nazwisko jest już w Niemczech doskonale znane. Przed przyjściem do Augsburga dwa lata występował w Unionie Berlin – z czego jeden sezon na poziomie Bundesligi. Gdy nie porozumiał się z klubem w sprawie nowego kontraktu, zmienił pracodawcę. Wcześniej natomiast najwyższej ligi Gikiewicz miał okazję posmakować we Freiburgu. Tam także spędził dwa lata, ale – w przeciwieństwie do Unionu i Augsburga – był tylko rezerwowym. Dlatego nie mógł liczyć na nic więcej ponad dwa epizody w bundesligowej bramce.
Robert GUMNY – Augsburg, 23 lata, obrońca, 17 meczów, 0 goli, 0 asyst
Tak jak i Gikiewicz, tak Gumny przybył do Augsburga latem 2020 roku. W przeciwieństwie do bramkarza, wychowanek Lecha Poznań zbierał jednak fatalne recenzje. Był jednym z najgorszych transferów nie tylko Augsburga, ale i całej Bundesligi, lecz na całe szczęście po roku aklimatyzacji wyraźnie się poprawił. W tym sezonie Gumny zagrał we wszystkich meczach ligowych Bawarczyków, we wszystkich wybiegał od pierwszej minuty.
Czasem co prawda zdarzają mu się jakieś pomyłki. W spotkaniu z Herthą Berlin tak naprawdę podarował gola rywalom. W wielu meczach 23-latek pokazuje jednak przyzwoitą jakość, zawziętość i chęć nauki. Co więcej, zaczął odnajdywać się już nie tylko na pozycji prawego obrońcy, ale i stopera – zarówno w formacji z czterema, jak i trzema defensorami. Niestety trzeba też dodać, że według not prestiżowego magazynu „kicker”, Gumny jest najniżej ocenionym obrońcą drużyny. To jednak nie powinno zatrzeć wyraźnych śladów jego postępu.
Krzysztof PIĄTEK – Hertha Berlin, 26 lat, napastnik, 9 meczów, 1 gol, 1 asysta
„El Pistolero” ma dużego pecha do trenerów. Do Herthy przyszedł w styczniu 2020 roku, a niedawno zatrudniony Tayfun Korkut jest już piątym szkoleniowcem, z którym Piątek pracuje w Berlinie. To oczywiście nie pomaga w stabilizacji, choć uczciwie trzeba przyznać, że 26-latek przegrywa miejsce w składzie raczej zasłużenie. Jego konkurenci do gry są bardziej mobilni, wszechstronni i w lepszej formie, więc nawet pomimo gry na dwóch napastników trzeci lub nawet czwarty w hierarchii Piątek nie przebywa ostatnio zbyt często na boisku.
Należy jednak wspomnieć, że Polak do gry gotowy był dopiero w połowie września. Wcześniej leczył poważną kontuzję kostki, która wykluczyła go z gry na mistrzostwach Europy. Po powrocie do kadry szybko zdobył pierwszą bramkę, szybko też wywalczył miejsce w podstawowym składzie. Równie szybko… jednak je stracił. Hertha to klub chaotyczny, dużo się w nim dzieje, a Piątek jest niestety częścią tego bałagan. Dla „Starej Damy” zagrał łącznie 58 razy i zdobył 13 goli.
Dennis JASTRZEMBSKI – Hertha Berlin, 21 lat, skrzydłowy, 8 meczów, 0 goli, 0 asyst
Co do Jastrzembskiego, są pewne wątpliwości dotyczące tego, czy można wymieniać go w gronie Polaków. Urodzony w Niemczech zawodnik raz reprezentował barwy polskich kadr młodzieżowych, potem niemieckich. Ostatnio znów grał dla „biało-czerwonych”, więc w takiej kategorii umieścić go chyba najlepiej.
Jastrzembski od 15. roku życia jest piłkarzem Herthy i gdy wkraczał do pierwszej drużyny, mówiło się o nim jako o całkiem niezłym talencie. Rzeczywistość jednak zweryfikowała go jako zawodnika raczej słabawego, który jak na razie w Bundeslidze – łącznie – zagrał 19 spotkań, z czego 6 na wypożyczeniu do Paderbornu. W Hercie 21-latkowi przebić się trudno, choć raz w tym sezonie zagrał od pierwszej minuty, a dwa razy wchodził z ławki już w przerwie.
Tymoteusz PUCHACZ – Union Berlin, 22 lata, obrońca/wahadłowy, 0 meczów
Jakim cudem Puchacz jeszcze nie zadebiutował w Bundeslidze, tego nie wiadomo. Trener Urs Fischer w Bundeslidze woli stawiać na nie więcej niż przeciętnego, ale doświadczonego i obeznanego z kulturą gry Unionu Nico Giesselmanna. Niemiec jest po prostu solidniejszy i pewniejszy niż „Puszka”, który nie grzeszy ni wiedzą taktyczną, ni umiejętnościami technicznymi. Reprezentant Polski w tym sezonie szanse dostawał tylko w europejskich pucharach, ale nawet i tam zaczął tracić zaufanie szkoleniowca.
Jego dotychczasowy pobyt w Berlinie należy uznać za jedno wielkie fiasko. Wydawało się, że przechodząc do Unionu latem wybiera idealny klub, gdzie jego wybieganie i wydolność będą mocnymi atutami. Jak na razie jednak Bundesliga boleśnie weryfikuje Puchacza, choć nie można go jeszcze całkowicie skreślać.
Paweł WSZOŁEK – Union Berlin, 29 lat, skrzydłowy, 0 meczów
W tym przypadku zaledwie 17 minut w jednym meczu tego sezonu (Puchar Niemiec) żadnym zaskoczeniem nie jest. Union wziął Wszołka tylko dlatego, że potrzebował jak najbardziej poszerzyć kadrę przed grą w europejskich pucharach, a Polak był akurat do wzięcia za darmo po wygaśnięciu kontraktu w Legii. Taki wybór na wszelki wypadek. Od początku było wiadomo, że Wszołek w stolicy Niemiec będzie łapał co najwyżej ogony, choć – jak się okazuje – nawet na ogony liczyć nie może. Union odpadł z Ligi Konferencji, więc Paweł Wszołek w jego zespole stał się jeszcze bardziej zbędny.
Bartosz BIAŁEK – Wolfsburg, 20 lat, napastnik, 0 meczów
Białek oczywiście nie miał łatwego życia przy bundesligowej gwieździe, jaką jest Wout Weghorst, ale akurat w tym przypadku brak choćby minuty w tym sezonie wynika z czego innego. Młody napastnik ciągle bowiem leczy kontuzję. Białek w maju tego roku zerwał więzadła krzyżowe i choć pierwotnie spekulowano, że może wrócić do gry w rundzie jesiennej, nie udało się. W ostatnich dwóch spotkaniach Polak usiadł już na ławce rezerwowych, lecz pierwszych minut jeszcze nie złapał.
*Stan na 20.12.2021
Polacy w Bundeslidze – krótka historia
Który Polak zagrał najwięcej meczów w Bundeslidze?
Statystyki co do konkretnej liczby Polaków w Bundeslidze czasem się różnią. Bywały bowiem takie sytuacje, w których jakiś zawodnik miał podwójne obywatelstwo bądź pochodzenie i nie zawsze odnotowywano go jako Polaka. Można mieć jednak pewność, że było ich w najwyższej lidze niemieckiej ponad 100, choć nie wszyscy – jak np. Tymoteusz Puchacz czy David Kopacz – dostali w niej swoje szanse.
Najwybitniejszym Polakiem był i jest oczywiście Robert Lewandowski. Nikt nie zagrał w Bundeslidze więcej meczów niż on (367) i żaden gracz znad Wisły prędko go nie przeskoczy. Niedawno zresztą sam „Lewy” wyprzedził w tej klasyfikacji inną legendę – Łukasza Piszczka, którego kibice Borussii Dortmund będą wspominać przez dekady. „Piszczu” zagrał w Bundeslidze 332 razy, zdobył 2 mistrzostwa i po 3 Puchary oraz Superpuchary Niemiec.
Który Polak zdobył pierwsze mistrzostwo Niemiec?
Ponad 200 meczów w Bundeslidze zagrali też: Eugen Polanski, Tomasz Wałdoch, Jakub Błaszczykowski, Artur Wichniarek, Marek Leśniak, Tomasz Hajto i Tomasz Zdebel. Zdarzało się, że Polacy sięgali po Puchar Niemiec (np. Wałdoch i Hajto), ale znacznie trudniej było o mistrzostwo. Pierwszym, które faktycznie zostało zdobyte przez piłkarzy znad Wisły, było to z 2011, po które sięgnęło trio z Dortmundu – Lewandowski, Piszczek i Błaszczykowski.
Wcześniej formalnie ta sztuka udała się Sławomirowi Wojciechowskiemu. Piłkarz z Gdańska był graczem Bayernu Monachium od stycznia 2000 do lipca 2001 roku, ale przez ten czas w Bundeslidze wystąpił tylko… 3 razy. Każde z tych spotkań zaliczył w pierwszym sezonie pobytu, ale formalnie Wojciechowski był częścią drużyny, która zdobyła dwa tytuły mistrzowskie. Z kolei Jacek Krzynówek opuścił Wolfsburg na początku 2009 roku, na kilka miesięcy przed sensacyjnym tryumfem „Wilków”.
ZOBACZ TAKŻE: Bundesliga: gdzie oglądać ligę niemiecką?