Niestety Polacy zakończyli swój udział w mistrzostwach świata w koszykówce 3×3 na etapie ćwierćfinału. Ich spotkanie z Brazylią miało niezwykle dramatyczny przebieg. Jeszcze na sekundę przed końcem meczu to Polacy byli w półfinale. Ostatni rzut rywali za dwa punkty wpadł jednak do kosza niemal równo z końcową syreną i to oni zapewnili sobie awans do strefy medalowej. Biało-czerwoni mogą mówić o niewykorzystanej szansy, ponieważ mieli wcześniej kilka dobrych okazji.
Wyrównane starcie o strefę medalową
Mecz ćwierćfinałowy zdecydowanie lepiej rozpoczął się dla Brazylijczyków. Polacy szybko złapali dwa niepotrzebne przewinienia, a rywale prowadzili już 5:1. Wtedy biało-czerwoni się przebudzili i zanotowali dobrą serię. Doprowadzili do wyrównania, a później to oni wyszli na jednopunktowe prowadzenie. Gra toczyła się punkt za punkt, jednak oba zespoły miały trudności z trafianiem do kosza oraz ze zbiórkami. W efekcie oglądaliśmy rwaną grę i mało efektownych akcji. Już na kilka minut przed końcem było wiadomo, że mecz potrwa na pełnym dystansie.
Na 16 sekund przed końcem Mateusz Szlachetka świetnie obsłużył Adriana Boguckiego, a ten trafił na 11:10. Polacy byli o włos od zwycięstwa. Na cztery sekundy przed końcem faulowaliśmy, aby uniemożliwić rywalom rzut za dwa punkty. Niestety to się nie udało. Choć Brazylijczycy mieli tylko cztery sekundy i nóż na gardle, to jednak wyszli z opresji. Branquinho zdecydował się na szalony rzut z półobrotu, a piłka wpadła do kosza niemal równo z końcową syreną. W ten sposób Polacy przegrali 11:12 i stracili szansę na medal mistrzostw świata. Strefa medalowa była o włos i biało-czerwoni mogą żałować niewykorzystanej szansy. Było blisko.
Polska – Brazylia 11:12
Słabsza dyspozycja liderów
Niestety w decydującym starciu nasi liderzy zagrali poniżej oczekiwań. Najbardziej doświadczeni Przemysław Zamojski i Szymon Rduch zdobyli łącznie zaledwie trzy punkty. To stanowczo za mało. Kapitan Zamojski tylko raz celnie rzucił za dwa punkty. To nie był jego dzień, choć i tak Polakom niewiele zabrakło do awansu. Liczymy na to, że na kolejnych dużych imprezach pójdzie im znacznie lepiej.