Niedawno końca dobiegło czerwcowe zgrupowanie reprezentacji Polski, które trwało ponad dwa tygodnie i opiewało w cztery spotkania Ligi Narodów. Sprawdźmy jakie wnioski możemy wyciągnąć z tego okresu.
Wciąż jest wiele do poprawy
Jest to najogólniejszy wniosek, który można wysnuć po ostatnich meczach reprezentacji Polski. Mimo tego, że w czterech spotkaniach Polacy zdołali zdobyć zaledwie 4. punkty, to najważniejszą kwestią jest nieustanne testowanie przez Czesława Michniewicza. Ligę Narodów w związku z tym należy traktować jako pewnego rodzaju poligon doświadczalny, na którym nasz selekcjoner sprawdza wiele możliwych wariantów. Podczas czerwcowych 360 minut w wykonaniu biało-czerwonych były momenty, które mogły się podobać, natomiast wciąż rzucają się w oczy pewne braki.
Selekcjoner przez najbliższe miesiące będzie skupiał się przede wszystkim na tym, aby zespół funkcjonował niczym monolit, a nie jak zbiór indywidualności – to wydaje się być największym mankamentem biało-czerwonych.
Jakub Kiwior największym wygranym zgrupowania
Bez dwóch zdań zawodnik występujący na co dzień we włoskiej Spezii wygrał najwięcej podczas czerwcowego zgrupowania drużyny narodowej. Debiutanckie powołanie, debiutancki występ, a mimo to od razu zbudowana dość pewna pozycja. Jakub Kiwior, choć nominalnie w klubie występuje na pozycji defensywnego pomocnika, został sprawdzony przez Czesława Michniewicza w roli stopera i… egzamin zdał wzorowo. Zawodnik urodzony w Tychach początkowo dostał szansę w meczu z Holandią, a następnie w rewanżu z Belgią. W obu przypadkach spisywał się bardzo solidnie, przez co bez dwóch zdań wzmocnił swoją pozycję w hierarchii wśród biało-czerwonych środkowych defensorów.
Należy pamiętać o tym, że do mundialu jeszcze dużo czasu, ale na chwilę obecną bilet do Kataru Kiwior ma niemalże zapewniony. 22-latek pokazał, że w razie nagłej potrzeby byłby w stanie zastąpić Kamila Glika czy Jana Bednarka, w przypadku ustawienia z czwórką defensorów. Jeśli zaś chodzi o formację zakładającą grę trójką centralnych obrońców, zawodnik Spezii wydaje się być naturalnym partnerem do zabezpieczenia środka linii obrony obok dwóch wcześniej wymienionych reprezentantów.
Propozycje na wahadła w systemie z trójką z tyłu
Matty Cash
O tym, że piłkarz ten podniesie jakość na pozycji prawego obrońcy było wiadomo już w momencie, gdy odbierał polskie obywatelstwo, a podczas czerwcowych spotkań tylko to potwierdził. Matty Cash jest pewniakiem na pozycji prawego obrońcy w naszej reprezentacji. Na ten moment ciężko sobie wyobrazić, żeby ktokolwiek inny mógł wyjść na murawę od pierwszej minuty na prawej stronie defensywy na katarskim mundialu.
Podczas gry z orzełkiem na piersi Cash wykazuje ogromną determinację, a także wysokie umiejętności. Słowa uznania należą mu się przede wszystkim za inauguracyjną bramkę zdobytą w meczu z Holandią.
Nicola Zalewski
Postacią, która aktualnie wydaje się być najlepszą opcją na lewe wahadło jest prawdopodobnie Nicola Zalewski. Sam piłkarz otwarcie przyznaje, że zdecydowanie bardziej woli grać jako skrzydłowy, natomiast jeśli będzie trzeba zagra także z powodzeniem w roli wahadłowego, co udowodnia swoimi występami w Romie właśnie na tej pozycji.
Podczas spotkania z Holandią 20-latek dostał szansę gry jako skrzydłowy i jak najbardziej mógł się w tej roli podobać. Wchodził w drybling, nie bał się pojedynków 1 na 1, a przede wszystkim pokazywał, że z piłką przy nodze czuje się dobrze. Z Belgią z kolei wyszedł na murawę jako lewy wahadłowy. Wówczas rzucały się w oczy przede wszystkim jego inklinacje ofensywne.
Z defensywą szło mu trochę gorzej, jednak i tak nie można go za to mocno krytykować. Biorąc pod uwagę odwiecznie ciągnący się problem zabezpieczenia lewej flanki defensywy reprezentacji Polski, możliwość obsadzenia tam Zalewskiego z pewnością napawa optymizmem. Można stwierdzić, że po Kiwiorze jest on drugim największym odkryciem czerwcowego zgrupowania.
Wciąż dużo niejasności w środku pola
Wydaje się, że jedynym środkowym pomocnikiem, który nie musi martwić o brak powołania na Mistrzostwa Świata, jest Grzegorz Krychowiak. Pomimo że „Krycha” bardzo często gra w kratkę i jest od pewnego czasu krytykowany za swoją formę, bardzo mało prawdopodobne jest, że nie jedzie on na mundial. Niewiadomą jednak jest czy wyjdzie na murawę w Katarze jako gracz podstawowy, czy może jednak usiądzie na ławce rezerwowych. A skoro Krychowiak byłby zmiennikiem, kto wtedy grałby w środkowym sektorze boiska?
Kandydatów na zajęcie pozycji w tym sektorze boiska jest wielu, ale wszystkich przecież nie zabierze do Kataru Czesław Michniewicz. O skład na mundial walczą między innymi: Jacek Góralski, Mateusz Klich, Szymon Żurkowski, Krystian Bielik, Karol Linetty czy chociażby Damian Szymański. Przypomnijmy także o tym, że możliwym scenariuszem jest wyleczenie się na czas Jakuba Modera, który do czasu kontuzji był bardzo ważną postacią naszej reprezentacji. W kwestii obsadzenia środka pomocy bez wątpienia spory dylemat będzie miał Czesław Michniewicz.
Rywalizacja o bilet do Kataru wśród napastników
Robert Lewandowski to jedyny polski napastnik, który jest „pewniakiem” na Mistrzostwa Świata. Nie należy zapominać jednak o tym, że nie tylko kapitan naszej reprezentacji gwarantuje jakość w ofensywie. Wśród regularnie powoływanych napastników jest jeszcze Arkadiusz Milik, Krzysztof Piątek, Adam Buksa i Karol Świderski. Mając na uwadze, że trener będzie mógł do Kataru wziąć ze sobą tylko 23 piłkarzy, niemalże pewne jest, że z usług któregoś z wymienionych zawodników będzie musiał zrezygnować.
Ciężko natomiast przewidzieć, który z wyżej wymienionych napastników będzie musiał pogodzić się z brakiem powołania na najważniejszy piłkarski turniej.