Reprezentacja Polski 8 razy w historii grała na mistrzostwach świata. Niektóre z tych imprez przeszły nad Wisłą do legendy, o innych kibice woleliby zapomnieć. Jednak prawie za każdym razie w drużynie „biało-czerwonych” pojawiała się jakaś wybitna postać, która wyróżniała się na tle pozostałych. Oto najlepsi polscy piłkarze w historii mistrzostw świata!
Kiedy Polska grała na mistrzostwach świata?
- Francja 1938 – ⅛ finału
- RFN 1974 – III miejsce
- Argentyna 1978 – II runda (po wyjściu z grupy trafiła do top 8 podzielonej na dwie kolejne grupy, tym razem zajmując w niej 3. miejsce)
- Hiszpania 1982 – III miejsce
- Meksyk 1986 – ⅛ finału
- Korea Południowa i Japonia 2002 – faza grupowa
- Niemcy 2006 – faza grupowa
- Rosja 2018 – faza grupowa
Którzy polscy piłkarze błysnęli na mundialu?
Ernest WILIMOWSKI – mistrzostwa w 1938
Na krótko przed wybuchem II wojny światowej reprezentacja Polski zadebiutowała na mundialu. Wówczas format rozgrywek był inny, dostać się było łatwiej, a na samym turnieju nie było fazy grupowej. Dlatego Polacy od razu trafili do ⅛ finału, otrzymując potężnego przeciwnika. Trafili na wielką Brazylię, ze słynnym Leonidasem w ataku.
“Biało-czerwoni” mieli jednak swoją broń. Był nią Ślązak Wilimowski, przez niektórych uważany za najlepszego piłkarza, jaki kiedykolwiek przywdziewał koszulkę reprezentacji Polski. To właśnie w tamtym meczu „Ezi” zdobył aż 4 gole, które przeszły do historii futbolu. Co więcej, wywalczył również piątego, bo to jego w polu karnym sfaulował brazylijski bramkarz. Do historii przeszło także to, że tamto spotkanie Polska… przegrała. Brazylia zwyciężyła po dogrywce 6:5 i wyrzuciła reprezentację II RP z turnieju. Wilimowski został jednak zapamiętany na zawsze, choć w Polsce wiele osób nie przepada za jego osobą.
Grzegorz LATO – mistrzostwa w 1974
Pamiętny mundial rozgrywany w Republice Federalnej Niemiec to najlepszy turniej, jaki kiedykolwiek rozegrała polska reprezentacja. Pod wodzą Kazimierza Górskiego „biało-czerwoni” zajęli 3. miejsce, które w meczu pocieszenia wywalczyli pokonując 1:0 Brazylię. Jedyną bramkę w tamtym spotkaniu zdobył Grzegorz Lato, a było to jego 7. trafienie na tamtych mistrzostwach.
Dzięki niemu polski napastnik przypieczętował tytuł króla strzelców mundialu w 1974 roku! Trafił oczywiście do najlepszej jedenastki turnieju i na zawsze zapisał się w pamięci kibiców. Potem Lato pojechał jeszcze na 2 kolejne mundiale, kończąc karierę z dorobkiem 10 goli na mistrzostwach świata. Żaden polski piłkarz nie może pochwalić się takim dorobkiem.
Kazimierz DEYNA – mistrzostwa w 1974
Nie mogło być sukcesu roku ‘74 bez jednego z najlepszych polskich piłkarzy w historii. Dla wielu najlepszego. Deyna był na tamtym mundialu kapitanem reprezentacji i dyrygował grą zespołu z drugiej linii. Lato strzelał gole, ale to pomocnik myślał, jak je zdobywać. Podobnie jak Lato, Kazimierz Deyna został wybrany również do najlepszej jedenastki turnieju. Był także uznany za trzeciego najlepszego zawodnika mundialu w Niemczech – za Niemcem Franzem Beckenbauarem i Holendrem Johancem Cruijffem.
Świetny występ na tamtych mistrzostwach pozwolił Deynie zająć 3. miejsce w plebiscycie Złotej Piłki. Trzeba było czekać aż na Roberta Lewandowskiego, aby ktoś z Polaków zajął wyższą lokatę w tym plebiscycie. Ciekawa historia wiąże się natomiast z golem, którego kapitan reprezentacji zdobył w wygranym 2:1 spotkaniu z Włochami. Deyna trafił do siatki po potężnym uderzeniu i niektórzy twierdzą, że siła strzału była tak mocna, że piłkarzowi… pękł z tego powodu but, którego ten musiał zmienić w przerwie.
Robert GADOCHA – mistrzostwa w 1974
Jak syn, to Robert, jak córka, to Gadocha. Skala uwielbienia skrzydłowym, występującym wówczas w Legii Warszawa, była ogromna. To on obok Deyny i Laty był podstawowym motorem napędowym zespołu, choć po latach pamięta się o nim najmniej. Wtedy jednak był na ustach wszystkich i tak jak dwaj jego koledzy trafił do najlepszej jedenastki turnieju. Grzegorz Lato zdobył najwięcej goli, Robert Gadocha zaś najwięcej asyst – 7.
Po latach wypłynęła kontrowersja z jego udziałem. Otóż na mundialu w RFN Gadocha miał przyjąć od jednego z argentyńskich piłkarzy łapówkę, która miała zmotywować Polskę do wygrania z Włochami. Dzięki temu z grupy oprócz “biało-czerwonych” wyszłaby także Argentyna. Piłkarzem, który miał odebrać gotówkę do podziału był właśnie Gadocha, z tym że… rzekomo przywłaszczył całą kwotę dla siebie (18 tys. dolarów). Po latach o całej sprawie powiedział w mediach Lato, ale sam Gadocha uważa, że jest niewinny. W jednym z wywiadów wyjaśnił swój punkt widzenia tłumacząc, że był to spisek jego byłej żony, dla której liczyła się tylko kasa oraz polsko-argentyńskiego pośrednika między reprezentacjami. “Przecież koledzy siłą rzeczy wszystkiego by się dowiedzieli. Dlaczego to wyszło dopiero po 30 latach?” – tłumaczył.
Andrzej SZARMACH – mistrzostwa w 1974
Choć do najlepszej jedenastki turnieju się nie załapał, w Polsce i tak był bohaterem. To dzięki jego bramkom „biało-czerwoni” wyszli z grupy, bo wszystkie swoje 5 goli zanotował właśnie w pierwszych 3 spotkaniach. Został też wicekrólem strzelców turnieju za Grzegorzem Latą. Bez jego trafienia nie byłoby wygranej z Argentyną czy z Włochami. Szarmach popisał się także w spotkaniu z Haiti, które Polacy wygrali wysoko 7:0. Pochodzący z Gdańska napastnik skompletował wtedy hat-tricka, popisując się elementem gry, który wychodził mu zdecydowanie najlepiej — grą głową.
Warto przypomnieć, że pierwotnie Szarmach miał na te mistrzostwa w ogóle nie jechać. Przed mundialem poleciał jednak z kadrą na rekonesans na Haiti. Trochę tam pograł, oprócz tego robił notatki i analizy. Ostatecznie otrzymał powołanie na turniej, korzystając z nieobecności Włodzimierza Lubańskiego. Legenda Górnika Zabrze była wtedy po bardzo ciężkiej kontuzij. Lubański nie był w pełni sił, więc zrezygnował z mistrzostw. Dla Szarmacha to była okazja, a dla Polski świetny wybór.
Władysław ŻMUDA – mistrzostwa w 1974 i 1982
Wielu zawodników można by wymienić w kontekście słynnych mistrzostwa z 1974 roku, ale Żmuda zasługuje na uznanie także za całokształt. W kadrze „Orłów Górskiego” był najmłodszym zawodnikiem, ale już wtedy bardzo go ceniono. Zresztą przez wielu jest uznawany za najlepszego młodego piłkarza całego turnieju z 1974 roku.
Żmuda nie poprzestał jednak tylko na mundialu w Niemczech. Wystąpił też na turniejach w 1978, 1982 i 1986. To jedyny polski piłkarz, który zagrał na 4 edycjach mistrzostw świata. Łącznie w tych turniejach uzbierał 21 spotkań, co przez pewien czas było rekordem współdzielonym ze słynnym Niemcem Uwe Seelerem. Dopiero z czasem na czoło w tym rankingu wskoczył inny Niemiec, Lothar Matthaeus. Warto dodać, że Żmuda z roli młodziana doszedł do roli kapitana, którym był w 1982 roku – gdy po raz drugi zajął 3. miejsce na mistrzostwach świata.
Zbigniew BONIEK – mistrzostwa w 1982
Choć na mundialu w 1982 roku Polska ponownie zajęła 3. miejsce, to nie grała już tak efektownie jak 8 lat wcześniej. Z ogromnymi problemami wyszła z grupy, a sam Boniek — jako gwiazda zespołu — zbierał zasłużoną krytykę. Ale w końcu udało mu się przysłowiowo odpalić. Największa polska indywidualność szczególnie błysnęła w spotkaniu z Belgią, zdobywając hat-tricka. To w znacznej mierze pomogło „biało-czerwonym” awansować do półfinału, gdzie niestety w spotkaniu z Włochami „Zibi” nie mógł zagrać z powodu nadmiaru kartek. Italia wówczas okazała się lepsza.
W meczu o 3. miejsce Boniek już wystąpił i choć bramki nie zdobył, był wyróżniającą się postacią. To pomogło mu załapać się do najlepszej jedenastki turnieju jako jedynemu Polakowi. ”Bello di Notte”, czyli „Piękny Nocą”, jak zagranicą nazywano piłkarza, miał za sobą także udany rok w karierze klubowej. Dzięki temu zajął 3. miejsce w plebiscycie Złotej Piłki, wyrównując osiągnięcie Kazimierza Deyny.
Emmanuel OLISADEBE – mistrzostwa w 2002
Powrót po 16 latach na światową arenę okazał się dla Polaków wielką katastrofą. Porażki z Koreą Południową i Portugalią bez choćby jednej zdobytej bramki przypieczętowały szybki powrót „biało-czerwonych” do domu. Mecz z USA był spotkaniem o honor i okazało się, że jeśli o honor chodzi, Polacy potrafią się zmotywować.
Niektórzy nazywają tamten wygrany 3:1 mecz najlepszym w wykonaniu reprezentacji w XXI wieku. Jedną z gwiazd tamtej kadry był właśnie naturalizowany Nigeryjczyk Emmanuel Olisadebe, który napoczął Amerykanów. Napastnik strzelił gola już w 3. minucie, stając się polskim zawodnikiem z najszybciej zdobytą bramką w historii mistrzostw świata! Wszyscy na pewno oczekiwali wtedy po reprezentacji więcej. Piłkarze zawiedli, problemów było dużo, ale Olisadebe był akurat pozytywnym punktem kadry.
Bartosz BOSACKI – mistrzostwa w 2006
Jak i przed czterema laty, tak i na czempionacie w Niemczech Polska zagrała mecz otwarcia, mecz o wszystko i mecz o honor. Nie skompromitowała się aż tak bardzo, jak w Azji, ale również szału nie było. Pozytywnym punktem był w jej szeregach tak naprawdę chyba tylko Bartosz Bosacki. 21-letni obrońca pojechał na turniej tak naprawdę… przypadkiem. Pierwotnie bowiem selekcjoner Paweł Janas wybrał Damiana Gorawskiego, ale ten „odpadł” z powodu złych wyników badań medycznych.
Bosacki odwdzięczył się bardzo dobrą grą. Z Ekwadorem nie zagrał, ale przeciwko Niemcom pokazał formę. Wtedy zresztą był piłkarzem… niemieckiej Norymbergi. Również w ostatnim spotkaniu o honor z Kostaryką, środkowy obrońca zagrał od pierwszej minuty, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Bosacki zdobył wówczas 2 gole po rzutach rożnych i przyczynił się do zwycięstwa 2:1. Został zawodnikiem meczu, choć jak sam wspominał po latach: „Byłem częścią zespołu, który przegrał te mistrzostwa, więc te dwie zdobyte bramki były tylko jak mała łyżeczka cukru na dzbanek gorzkiej herbaty”.