Ostatni sezon nie należy do udanych dla reprezentantów Polski w skoku o tyczce. Choć jeszcze nie tak dawno Paweł Wojciechowski i Piotr Lisek rywalizowali jak równy z równym z najlepszymi tyczkarzami świata, to jednak obecnie czołówka znacznie im odjechała. Jeszcze gorzej sytuacja wygląda wśród kobiet, gdzie Anna Rogowska i Monika Pyrek nie mają godnych następczyń. Jak wygląda polska tyczka na początku trzeciej dekady XXI wieku i dlaczego jest tak źle?
Brak awansu do finału na najważniejszych imprezach
Ten sezon jest wybitnie trudny dla polskiej tyczki. Od lat o sile męskiej drużyny stanowią Piotr Lisek, Paweł Wojciechowski i Robert Sobera. Niestety w najważniejszych zawodach w tym roku żaden z nich nie przebrnął przez kwalifikacje. Najpierw polskich tyczkarzy w ogóle zabrakło na Halowych Mistrzostwach Świata, które rozegrano w marcu w Belgradzie. Oglądaliśmy ich jednak w kolejnych kluczowych startach. Najpierw przyszła kolej na Mistrzostwa Świata w Eugene rozgrywane na otwartym stadionie. W nich oglądaliśmy Piotra Liska i Roberta Soberę. Obaj zaliczyli jeszcze wysokość 5.50 m, jednak przy kolejnych próbach nie zdołali skoczyć 5.65 i nie przebrnęli przez eliminacje.
Imprezą ostatniej szansy były Mistrzostwa Europy w Monachium. Ponownie reprezentowali Polskę Piotr Lisek i Robert Sobera i ponownie spisali się znacznie poniżej oczekiwań. Można wprost powiedzieć, że zawiedli. Niestety znów zatrzymali się na wysokości 5.50 m. Awans do finału dawał rezultat 5.65. Był on nieosiągalny dla Polaków, co pokazuje, jak daleko obecnie w światowej hierarchii jest polska tyczka.
Odległe miejsca Polaków w rankingu World Athletics
Jeszcze przed rozpoczęciem mistrzowskich starów wiedzieliśmy, że po polskich tyczkarzach nie możemy zbyt wiele oczekiwać. Spodziewano się jednak, że chociaż jeden z nich awansuje do finału. Tak się nie stało. Wystarczy spojrzeć na ranking światowy, aby zrozumieć, w jaki dołek wpadli biało-czerwony. Najwyżej sklasyfikowanym z nich jest Piotr Lisek, który we wrześniowym rankingu World Athletics zajmuje 19. miejsce z dorobkiem 1273 punktów. Robert Sobera jest dopiero na 43. pozycji z dorobkiem 1204 punktów. Na 53. miejscu plasuje się Paweł Wojciechowski mający na koncie 1179 punktów. W pierwszej setce próżno szukać innych reprezentantów Polski.
Czy nawiążą do sukcesów sprzed lat?
Kolejne sezony lecą i wydaje się, że Polakom trudno będzie nawiązać do sukcesów sprzed lat. Warto wspomnieć o tym, że zarówno Paweł Wojciechowski, Piotr Lisek, jak i Robert Sobera mają międzynarodowe sukcesy na koncie. Paweł Wojciechowski to mistrz świata z 2011 roku z koreańskiego Daegu, a także brązowy medalista z 2015 roku z Pekinu. Ponadto na swoim koncie ma Halowe Mistrzostwo Europy z 2019 roku, brąz z 2017 roku oraz wicemistrzostwo Europy na otwartym stadionie z 2014 roku w Zurychu. Bez wątpienia należał wówczas do ścisłej światowej czołówki.
Sukcesy posiada również Piotr Lisek. Trzykrotnie stawał na podium mistrzostw świata na otwartym stadionie. Był drugi w Londynie (2017) oraz trzeci w Pekinie (2015) i Doha (2019). Dołożył do tego trzy brązowe krążki z Halowych Mistrzostw Świata. W Europie przez lata uznawany był za jednego z najlepszych tyczkarzy. Po tytuł mistrza Europy sięgnął w 2017 roku, wicemistrzem był dwa lata później, a w dorobku ma jeszcze dwa brązowe medale z lat 2015 i 2021. Ostatni duży sukces osiągnął w poprzednim sezonie, a w tym nie był w stanie nawiązać rywalizacji z szeroką światową czołówką. Ewidentnie czegoś w jego skokach brakuje i wierzymy w to, że w kolejnym sezonie będzie już tylko lepiej.
Robert Sobera ma na swoim koncie sensacyjne mistrzostwo Europy z 2016 roku, jednak od tego czasu nie może nawiązać do swoich najlepszych skoków w historii.
U kobiet jeszcze gorzej
Sytuacja wygląda jeszcze gorzej w kobiecej reprezentacji skoku o tyczce. Przez lata ton rywalizacji nadawały Anna Rogowska i Monika Pyrek, jednak po zakończeniu przez nie kariery brak następczyń. Na ostatnich mistrzostwach Polski w Suwałkach najlepsza była Agnieszka Kaszuba, która wyprzedziła kolejno Maję Chamot i Emilię Kusy. Niestety poziom ich skoków jest tak niski, że nie mogą włączyć się do walki z szeroką czołówką światowego skoku o tyczce. Przed nimi jeszcze sporo pracy, ale nie jest wykluczone, że w najbliższej przyszłości wykonają zauważalny skok jakościowy.
W pierwszej setce rankingu World Athletics nie ma ani jednej Polki. Jako pierwsza w rankingu pojawia się Agnieszka Kaszuba, która zajmuje dopiero 106. miejsce. Na 183. miejscu znajduje się Anna Łyko, a w pierwszej dwusetce są jeszcze: 195. Emilia Kusy i 198. Maja Chamot. Pokazuje to, jak mało biało-czerwone znaczą nie tylko w światowej, ale także w europejskiej konkurencji skoku o tyczce.
Tęsknota za Anną Rogowską i Moniką Pyrek
Bez dwóch zdań w kontekście kobiecego skoku o tyczce możemy mówić o ogromnej tęsknocie za Anną Rogowską i Moniką Pyrek. Przez lata należały one do ścisłej światowej czołówki i zdobywały medale na najważniejszych imprezach lekkoatletycznych.
Anna Rogowska w 2004 roku w Atenach wywalczyła brązowy medal olimpijski. Ponadto jest mistrzynią świata z 2009 roku z Berlina, a także Halową Mistrzynią Europy z 2011 roku z Paryża. Podczas swojej kariery zdobywała jeszcze dwa medale Halowych Mistrzostw Świata (srebro i brąz) oraz trzy medale Halowych Mistrzostw Europy (2 x srebro i brąz).
Monika Pyrek przez lata toczyła wewnątrzpolskie pojedynki z Anną Rogowską. Na jej koncie znajdują się trzy medale mistrzostw świata z otwartego stadionu. Dwukrotnie była wicemistrzynią w latach 2005 i 2009, gdy przegrała tylko z rodaczką. Ponadto w 2001 roku sięgnęła po brąz. Na otwartym stadionie ma także srebro z 2006 roku w Göteborgu, Do tego dołożyła po dwa brązowe medale na Halowych Mistrzostwach Świata (2003 i 2008) oraz Halowych Mistrzostwach Europy (2002 i 2005).
Czy jest szansa na poprawę?
Ostatnie lata to budowanie polskiej potęgi lekkoatletycznej. Polakom idzie coraz lepiej i nie jest wykluczone, że niedługo znów pokuszą się o lepsze wyniki w skoku o tyczce. W innych konkurencjach już teraz wygląda to bardzo dobrze. Reprezentanci Polski mają potencjał do tego, aby walczyć o medale dużych imprez sportowych. Wierzymy, że w przyszłym sezonie będzie już tylko lepiej. Piotr Lisek doskoczy do czołówki, a kobiety zaczną liczyć się w zawodach międzynarodowych. Warto jednak już teraz szukać ich następców.