Lech Poznań sensacyjnie przegrał 1:2 z Lincoln Red Imps z Gibraltaru w drugiej kolejce Ligi Konferencji UEFA. Miało być łatwo i przyjemnie, a skończyło się jedną z największych kompromitacji w historii polskiej piłki nożnej klubowej. Wynik nie jest przypadkowy, ponieważ na przestrzeni całego spotkania lepsze wrażenie sprawiali gospodarze i odnieśli w pełni zasłużone zwycięstwo. Jak do tego doszło?
Kolejorz był zdecydowanym faworytem
Eksperci piłkarscy i analitycy bukmacherów byli zgodni. Zdecydowanym faworytem do zwycięstwa w tym meczu był Lech Poznań. Mistrz Polski na otwarcie rozgrywek efektownie wygrał 4:1 z Rapidem Wiedeń. Do tego Lincoln Red Imps doznał bolesnej porażki 0:5 ze Zrinjski Mostar z Bośni i Hercegowiny. To sprawiało, że kibice spodziewali się spokojnej wygrane i dopisania do dorobku Kolejorza kolejnych trzech punktów. W końcu mistrzowie Polski grali na wyjeździe z półamatorską drużyną.
Fatalny Lech wraca do Polski bez punktów
Trener Nields Frederiksen zaskoczył i przed meczem z Lincoln dokonał w składzie dziewięciu zmian. Z jednej strony chciał sprawdzić rezerwowych, a z drugiej kluczowym graczom dał odpocząć przed ligowym hitem z Legią Warszawa. Wydawało się, że nawet po tylu zmianach to Kolejorz będzie miał więcej atutów piłkarskich i sięgnie po zwycięstwo. Tyle jednak w teorii. Praktyka pokazała co innego.
Od pierwszych minut tego meczu lepsze wrażenie sprawiali gospodarze. Lech grał fatalnie, a kolejne sytuacje kreowali piłkarze z Gibraltaru. W 13. minucie Bartosza Mrozka uratowała jeszcze poprzeczka po strzale Tjaya De Barra. Po niespełna 10 minut Kolejorz też obił obramowanie bramki, gdy po rzucie rożnym w poprzeczkę trafił Yannick Agnero. W 33. minucie doznaliśmy szoku. Kike Gomez najlepiej odnalazł się w polu karnym i było 1:0 dla Lincoln. Do końca pierwszej połowy Lech nie zagroził bramce rywali.
Po zmianie stron Kolejorz przeważał pod względem posiadania piłki i zaczął kreować sytuacje, jednak brakowało konkretów. Z drugiej strony rywale znów trafili w poprzeczkę i przez chwilę cieszyli się nawet z prowadzenia 2:0, jednak na pozycji spalonej był Boubacar Dabo. W 77. minucie odżyły nadzieje na dobry wynik. Błąd w polu karnym popełnił Jaylan Hankins i sędzia podyktował rzut karny. Ten na bramkę zamienił Mikael Ishak i było 1:1. Niestety ostatnie słowo należało do Lincoln. Christian Rutjens strzałem głową przelobował Bartosza Mrozka i to gospodarze sensacyjnie wygrali 2:1.
Lincoln – Lech 2:1 (1:0)
W kolejnym meczu o punkty będzie jeszcze trudniej
Wpadka Lecha na Gibraltarze może mieć poważne konsekwencje w kontekście walki o awans do fazy pucharowej. Kolejorz stracił trzy punkty, które przed meczem mu dopisywano. Do tego w następnym spotkaniu będzie o nie jeszcze trudniej. Wszystko dlatego, że mistrzowie Polski polecą do Hiszpanii na starcie z Rayo Vallecano i nie będą faworytami w starciu z przedstawicielem La Ligi. Spotkanie to zaplanowano na 6 listopada.

































































