Mistrz Polski jechał do Tallina z jednobramkową przewagą nad rywalami z Estonii. Na miejscu jeszcze ją powiększyli i pewnie zameldowali się w kolejnej rundzie eliminacji do najważniejszych klubowych rozgrywek na świecie.
Widać różnicę. Raków wrócił na odpowiednie tory
Częstochowianie od początku pokazywali, że są w zdecydowanie lepszej formie niż kilka dni temu. Możliwe, że dwa pierwsze spotkania w sezonie wystarczyły, aby zastałe tryby maszyny Rakowa w końcu ruszyły. Podopieczni Dawida Szwargi od początku ruszyli do ataku. Chcieli jak najszybciej zakończyć losy rywalizacji.
Problem w tym, że nie potrafili znaleźć drogi do siatki dobrze dysponowanego Everta Grunvalda. Młody bramkarz mistrza Estonii dwoił się i troił, aby powstrzymać ofensywnych zawodników Rakowa. Szczególnie tyczyło się to Łukasza Zwolińskiego. Napastnik mistrza Polski miał wyjątkowy ciąg na bramkę.
Częstochowianie ostatecznie do przerwy nie byli w stanie wyjść na prowadzenie. Gospodarze z kolei ograniczali się do kontrataków, które nic im ostatecznie nie dały. Raków był o krok od awansu, ale wypadało jeszcze podwyższyć prowadzenie po przerwie.
Zwoliński i Papanikolaou postawili pieczęć na awansie Rakowa
Raków po przerwie ponownie ruszył do ataku. Tym razem jednak los był dla niego łaskawy. Częstochowianie już w 47 minucie gry wyszli na prowadzenie. Wspomniany Zwoliński skorzystał z zagrania swojego kolegi, Zorana Arsenicia i wyprowadził Raków na prowadzenie. Nowy napastnik mistrza Polski jednak na tym nie poprzestał.
Zwoliński 12 minut później cieszył się z trafienia. Tym razem atak prawym skrzydłem przeprowadził Fran Tudor. Chorwat wystawił piłkę napastnikowi, a ten z zimną krwią wpakował ją do bramki Grunvalda. Zwoliński mógł mieć nawet hattricka. Sęk w tym, że w następnej stuprocentowej sytuacji nie otrzymał podania od kolegi z zespołu. Tudor zamiast tego uderzył obok bramki.
W końcówce spotkania częstochowianie zdobyli jeszcze dwie bramki. Najpierw cudownym uderzeniem w same „widły” popisał się Giannis Papanikolaou. Kilka chwil po Greku sił spróbował Fabian Piasecki. Także trafił do siatki Grunvalda, jednak gol nie został uznany. Powodem był spalony.
Mimo to częstochowianie zapewnili sobie awans do II rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Najbliższego rywala poznają w środę, 18 lipca, gdy zakończy się spotkania Karabachu Agdam z Lincoln Red Imps.