Kamil Bednarek z grupy KnockOut Promotions udanie zadebiutował w ringu przed amerykańską publicznością. Na gali w Filadelfii Polak już w pierwszej rundzie pokonał Gonzalo Andreasena z Argentyny przez techniczny nokaut. Tym samym po niemal rocznej przerwie udanie wrócił do ringu i pozostał niepokonanym. To jego 12. walka w karierze i siódme zwycięstwo przed czasem. Pojedynek odbył się w kategorii super średniej.
Udany wyjazd do Stanów Zjednoczonych
Polski pięściarz dobrze zaprezentował się na gali Filadelfii. Nie przeszkodziła mu nawet zmiana przeciwnika. Pierwotnie Kamil Bednarek (12-0, 7 KO) miał walczyć z Mikem Guyem (12-7-1, 5 KO). Ostatecznie na kilka dni przed pojedynkiem rywal ten został zastąpiony przez 34-letniego Argentyńczyka Gonzalo Andreasena (10-11, 8 KO). Walka od początku układała się pod dyktando Kamila Bednarka. Od razu ruszył na swojego rywala. W pierwszej rundzie Argentyńczyk był liczony trzykrotnie. Ostatecznie Kamil Bednarek zakończył walkę w pierwszej rundzie po silnym prawym sierpowym. Po raz siódmy w karierze wygrał przed czasem i udanie zaprezentował się przed amerykańską publicznością na gali w Pensylwanii. Podopieczny Piotra Wilczewskiego wyglądał solidnie i nie jest wykluczone, że na dłużej zadomowi się na galach organizowanych za oceanem.
Powrót do ringu po niemal roku przerwy
Przed tym pojedynkiem mogliśmy mieć pewne obawy związane z formą Kamila Bednarka. Było to związane z tym, że Polak do ringu wracał po niemal rocznej przerwie. Poprzednią walkę stoczył w kwietniu ubiegłego roku, gdy na pełnym dystansie niejednogłośnie na punkty wygrał z Iago Kizirą. Walka odbyła się w Wałczu. Teraz Polak zdecydował się na kontynuację kariery w Stanach Zjednoczonych i na kilka tygodni przed pojedynkiem udał się tam z trenerem Piotrem Wilczewskim. Przygotowania nie poszły na marne, bo Kamil Bednarek już w pierwszej rundzie odprawił rywala. Szkoda, że nie mogliśmy oglądać go w większym wymiarze czasu. Wydaje się, że kolejny przeciwnik Polaka powinien być znacznie mocniejszy od Andreasena.