Mateusz Rudyk osiągnął wielki sukces i został wicemistrzem Europy w sprincie indywidualnym. Konkurencja ta uznawana jest za królewską w kolarstwie torowym. W szwajcarskim Grenchen Polak od początku wyglądał bardzo pewnie i w wielkim stylu awansował do finału, pokonując wcześniej Mikhaila Yakovleva, czy też Jacka Carlina. Niestety w pojedynku o złoto musiał uznać wyższość znakomitego Holendra Harrie Lavreysena.
Pasjonująca droga do srebra
Za Mateuszem Rudykiem intensywne dni na mistrzostwach Europy. Walkę w sprincie indywidualnym rozpoczął już w piątek w rundach eliminacyjnych. Tam pokonał po kolei Martina Cechmana z Czech, a także groźnego Brytyjczyka Jacka Carlina. Dzięki temu zameldował się w najlepszej czwórce zawodów i w sobotę miał walczyć o medale. Niestety już w piątek na etapie 1/8 ze startami pożegnał się Rafał Sarnecki.
Sobota dla Mateusza Rudyka zaczęła się najlepiej, jak mogła. Polak w półfinale dwukrotnie pokonał Mikhaila Yakovleva, czyli Izraelczyka, który wcześniej startował dla reprezentacji Rosji. Dzięki temu reprezentant Polski zameldował się w wielkim finale. To pierwszy finał imprezy mistrzowskiej w jego karierze. W decydującym pojedynku Mateusz Rudyk nie dawał za wygraną, jednak ostatecznie musiał uznać wyższość faworyzowanego Holendra Harrie Lavreysena. Na szyi Polaka zawisł srebrny medal.
Drugi indywidualny medal imprezy mistrzowskiej w karierze Rudyka
Srebrny krążek wywalczony w szwajcarskim Grenchen to drugi indywidualny medal imprezy mistrzowskiej w karierze Mateusza Rudyka. Po pierwszy sięgnął w 2019 roku, gdy wywalczył brąz mistrzostw świata rozgrywanych w Pruszkowie. Ponadto w swojej karierze zdobył jeszcze złoto i brąz mistrzostw Europy w sprincie drużynowym.
Przed nami ostatni dzień
Przed Polakami ostatni dzień startów na mistrzostwach Europy w Szwajcarii. Medal zdobyty przez Mateusza Rudyka to trzeci krążek biało-czerwonych. Wcześniej srebro i brąz wywalczyła Daria Pikulik. Liczymy na to, że w niedzielę Polacy również mocno zaakcentują swoją obecność w Grenchen.