Było trudno, były nerwy, ale co najważniejsze to Polska wykorzystała błędy Szwedów i w końcu znalazła na nich sposób. Wygrana 2:0 po golach Roberta Lewandowskiego i Piotra Zielińskiego wprawiła w euforię ponad 54 tys. widzów na Stadionie Śląskim i miliony przed telewizorami. Biało-czerwoni jesienią zagrają w Katarze!
To miał być niezapomniany wieczór i tak też się stało, choć nastroje przed meczem były… mieszane. Kibice reprezentacji Polski, którzy kilka tygodni wcześniej byli pewni awansu na Mistrzostwa Świata, od towarzyskiego remisu ze Szkocją coraz mocniej stawiali jednak w zakładach bukmacherskich na awans Szwecji. Choć rywal był niewygodny i groźny, to okazało się, że wiara potrafi czynić cuda.
Szczęsny ratował Polskę
Od początku spotkania było widać, że to nie będzie „otwarty” mecz z wieloma bramkami. Szwedzi częściej byli przy piłce, ale niewiele z tego wynikało. Polacy przyczajeni i unikający błędów. W pierwszej połowie jedni i drudzy mogli strzelić. Główka Lewandowskiego i strzał Casha nie znalazły drogi do bramki. Podobnie, jak strzały napastników Szwecji. Kto wie, czy losy meczu nie przesądziłoby wykluczenie Jacka Góralskiego. Pomocnik ostro zaatakował rywala wyprostowaną nogą. Sędzia Daniele Orsato był łaskawy i pokazał „Góralowi” tylko żółtą kartkę.
Piorunująca druga połowa
Trener Czesław Michniewicz wolał nie ryzykować i na drugą połowę wypuścił Grzegorza Krychowiaka. „Krycha” już pierwszą akcją pomógł drużynie, gdyż dał się sfaulować w polu karnym. Do jedenastki podszedł nie kto inny, jak Robert Lewandowski i pewnie pokonał szwedzkiego bramkarza. Stadion Śląski po raz pierwszy oszalał z radości. Szwedzi rzucili się do ataków i Wojciech Szczęsny miał co robić. Bramkarz Juventusu był jednak tego dnia świetnie dysponowany. Polacy przetrwali szturm „Trzech Koron” i doczekali się błędu rywali. Obrońca Szwecji stracił piłkę na rzecz Piotra Zielińskiego, a ten popędził na bramkę gości i pewnie pokonał bramkarza. 2:0 a „Kocioł Czarownic” był w ekstazie. Biało-czerwoni poszli za ciosem, Szwecja była na łopatkach, ale trzeciego gola nie udało się strzelić.
Jedziemy do Kataru!
To jednak nie miało już znaczenia, bo do końca meczu nic złego Polsce się nie stało. Po końcowym gwizdku trener Michniewicz padł na kolana, a piłkarze oszaleli z radości i przez kilkanaście minut cieszyli się z kibicami. – Dziękuję, że zawsze byliście z nami. Widzimy się w Katarze! – krzyczał Robert Lewandowski.
Tej nocy w Chorzowie długo nikt nie zapomni, a po raz kolejny reprezentacja Polski zapisała piękny rozdział w historii Stadionu Śląskiego. Teraz czas na zabawę, ale misja Katar wkrótce rusza, bo nikt nie chce, żeby Mundial dla biało-czerwonych zakończył się tak samo, jak poprzednie.
Polska – Szwecja 2:0 (0:0)
Bramki: Lewandowski (50 karny), Zieliński (73)
POLSKA: Szczęsny – Cash, Glik, Bednarek, Bereszyński – Bielik, Zieliński (89. Buksa), Góralski (46. Krychowiak), Moder, Szymański – Lewandowski. Trener Czesław MICHNIEWICZ
SZWECJA: Olsen – Krafth, Lindeloef, Danielson (80. Ibrahimovic), Augustinsson – Kulusevski, Olsson (80. Karlsson) Karlstroem (67. Svanberg), Forsberg – Quaison (67. Elanga), Isak.