Legia Warszawa po ponad 120 minutach i rzutach karnych zdobyła Puchar Polski. Trzeba przyznać szczerze, że tegoroczny finał Pucharu Polski należał do jednych z najmniej emocjonujących w ostatnich sezonach.
Start jak u Hitchcocka
Stracie lidera i wicelidera Ekstraklasy elektryzowało Stadion Narodowy. Oczekiwania względem finału Pucharu Polski były ogromne i po części zostały one spełnione. Od strony sportowej trochę brakowało emocji, choć początek spotkania przyniósł trzęsienie ziemi.
Yuri Ribeiro, obrońca Legii Warszawa sfaulował od tyłu wychodzącego na czystą pozycję Frana Tudora. Sędzia Piotr Lasyk dopiero po konsultacji z VAR-em podjął decyzję o ukaraniu Portugalczyka czerwoną kartką.
Raków Częstochowa miał kilka okazji do strzelenia bramki w pierwszej odsłonie. Za każdym razem skuteczniejszy był broniący bramki Legii Kacper Tobiasz. Do przerwy kibice nie uświadczyli bramek. Zobaczyli za to dwie zmiany.
Brakowało wszystkiego
Druga odsłona rywalizacji przyniosła zdecydowanie mniej emocji. Raków nadal był stroną przeważającą. Legia za to próbowała atakować z kontrataków. Problem w tym, że obu zespołom brakowało wykończenia.
Sytuację na murawie próbował ożywić Giannis Papanikolaou. Grecki pomocnik Rakowa miał okazję, by strzelić gola, jednak jego uderzenie głową minęło bramkę Tobiasza. Był to jeden z niewielu pozytywnych akcentów drugiej odsłony. Potrzebna była dogrywka, aby rozstrzygnąć mecz.
Emocji jak na lekarstwo
Trzeba przyznać uczciwie, że tegoroczny bój o Puchar Polski, za wyjątkiem pierwszych minut spotkania, to była istna męczarnia dla zawodników, ale i kibiców. Blisko 45 tysięcy osób oglądało daleką od przyjemnej rywalizację.
Potwierdziła to dogrywka. Raków, szczególnie w drugiej części był stroną przeważającą. Zmęczona grą przez prawie 120 minut w osłabieniu Legia próbowała jedynie kontrataków. Dobrą sytuację zmarnował Władysław Koczerhin. Znów lepszy od Rakowa okazał się Kacper Tobiasz.
Ostatecznie bramki nie padły, a decydowały rzuty karne. W nich lepsza okazała się Legia Warszawa. Po 120 minutach gry w osłabieniu „Wojskowi” zdołali wygrać, choć nie należało to do prostych.