Częstochowianie krok po kroku przemierzali kolejne szczeble rozgrywek piłkarskich nad Wisłą. Później przecierali szlaki w europejskich pucharach. Teraz, w Sosnowcu, Raków usłyszy hymn Ligi Mistrzów, przynajmniej ten jeden raz.
Ostatnie lata dla polskich klubów w Lidze Mistrzów nie były udane. Jedynie Legii Warszawa w sezonie 2016/2017 udało się sforsować bramę do piłkarskiego raju. Jedynie „Wojskowi” i Wisła Kraków od momentu reformy Michaela Platiniego mieli okazję usłyszeć hymn Champions League na swoim stadionie. Teraz przyszła kolej na Raków, choć ten może legitymizować się „swoim” obiektem w Sosnowcu.
Raków nie do zatrzymania?
W Częstochowie wszyscy zdają sobie sprawę z faktu, że już dokonali czegoś wielkiego. Niewielu spodziewało się, że po wylosowaniu Karabachu Raków zagra dalej. Tymczasem mistrz Polski zagrał mądrze i skutecznie, dzięki czemu nie tylko awansował do kolejnej rundy eliminacji Ligi Mistrzów, ale zapewnił sobie fazę grupową europejskich pucharów po raz pierwszy w historii.
Aris także miał pokonać częstochowian, patrząc szczególnie na rywalizację z BATE Borysów. Tymczasem podopieczni Dawida Szwargi odesłali ich do Ligi Europy, a sami zapewnili sobie play-offy Ligi Mistrzów. Dla wielu osób, które w klubie pracują od lat, to także wielka, emocjonalna chwila.
Oni, podobnie jak kibice, a przede wszystkim zespół wierzą w to, że mistrz Polski będzie w stanie awansować do fazy grupowej, nawet mimo tego, że to rywale z Kopenhagi będą faworytem rywalizacji.
Nawet o tym nie marzyli
– Każdy z nas gra o swoje marzenia. Niektórzy z nas nie przewidywali, że kiedykolwiek zagrają o taką stawkę. Mam nadzieję, że zagramy z wielką pasją i determinacją. Wierzymy, że w tym dwumeczu to my będziemy lepszym zespołem, a przede wszystkim, że uda nam się awansować do fazy grupowej. Jesteśmy skupieni i przygotowani do tego dwumeczu – powiedział przed meczem Fabian Piasecki, napastnik Rakowa.
Dla niego, jak i wielu zawodników to pierwsza, a być może także i ostatnia szansa na walkę o Ligę Mistrzów. Wystarczy spojrzeć na statystyki. Większość graczy Rakowa po raz pierwszy z najważniejszymi rozgrywkami pucharowymi ma styczność właśnie w barwach mistrza Polski.
Tak więc dla nich jest to szansa na pokazanie się w Europie, a przede wszystkim – rywalizację z najlepszymi drużynami. To może napędzić koniunkturę i pomoże w zmianie klubu na lepszy. O ile oferta będzie solidna dla Rakowa, bo ten ma wysokie wymagania względem swoich zawodników.
Czytaj także: Najważniejszy dwumecz w historii! Raków w eliminacjach do Ligi Mistrzów
Wejść na piedestał
Rywalizacja z Kopenhagą będzie także ważna dla Dawida Szwargi. Młody szkoleniowiec został rzucony na głęboką wodę. Zastąpił Marka Papszuna, zdecydowaną legendę klubu, który w ciągu siedmiu lat zbudował przy Limanowskiego zespół, który był w stanie awansować od II ligi do ekstraklasy i zdobyć mistrzostwo Polski.
Teraz niedoświadczony jeszcze szkoleniowiec może wywarzyć drzwi do piłkarskiego raju, a zarazem przejść eliminacje w pełni, bez odpadnięcia. Nawet mimo wszelkich starań Marek Papszun nie był w stanie tego dokonać. Trener Szwarga zdaje jednak sobie sprawę z faktu, że rywal jest niezwykle wymagający.
– Na ten moment nasza kampania w pucharach jest udana. Nawet, gdy mieliśmy trudności to byliśmy w stanie je przezwyciężyć. Mam nadzieję, że podobna sytuacja będzie miała miejsce w starciu z Kopenhagą. Faworytem będą nasi rywale. Mimo to w roli „nie-faworyta” czujemy się bardzo dobrze. Jestem przekonany, że będziemy mieli plan na rozegranie tego spotkania i swoje sytuacje. Wierzę głęboko w to, że zawodnicy wprowadzą plan w życie i na koniec to my będziemy się cieszyć ze zwycięstwa – mówił na konferencji przed meczem Dawid Szwarga.
Raków więc staje przed niesamowitą szansą, by awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Wbrew pozorom mistrzowie Polski mają szanse na osiągnięcie sukcesu. Mecz w Sosnowcu, wypełnionym kibicami czerwono-niebieskich, może być kolejnym, wielkim krokiem w rozwoju Rakowa. Wystarczy „tylko” pokonać FC Kopenhagę a wrota raju przed nimi się otworzą.