Zabrakło jednego punku lub jednego rzutu. Po czterech kwartach Legia była lepsza, ale wygrał „tylko” trzema punktami i o losach rywalizacji z Reggio Emilia zadecydować musiała dogrywka. W niej lepsi okazali się Włosi.
9 marca Legia u siebie po wyrównanym meczu przegrała z Reggio Emilia 68:71. We Włoszech polska drużyna koszykówki musiała odrobić stratę. Nie było to jednak takie proste, bo po pierwszej kwarcie warszawski zespół przegrywał 17:21. Z czasem jednak gra ulegała poprawie, a eksplozja formy stołecznej drużyny nastąpiła w najlepszym możliwym momencie, czyli czwartej kwarcie. Tę część Legia wygrała aż 20:12. W końcówce meczu Robert Johnson najlepszy strzelec Legii trafił na 71:68. Włosi mieli 11 sekund, by nie doprowadzać do dogrywki, ale chybili.
W dodatkowym czasie gry Legia zagrała źle i nieskutecznie. Przez niemal 3 minuty warszawski zespół nie potrafił trafić do kosza. W taki sposób trudno było myśleć o wyjeździe na niewygodnym terenie. Ostatecznie pięcioma punktami wygrali gospodarze i to oni awansowali do półfinału rozgrywek FIBA Europe Cup.
Wielka szkoda, bo Reggio Emilia na pewno była do pokonania. Jeden rzut zadecydował, że po regulaminowym czasie gry nie weszliśmy do półfinału. Nasza postawa w tegorocznej edycji FIBA Europe Cup na pewno nie przynosi nam wstydu
Wojciech Kamiński, trener Legii Warszawa
Unahotels Reggio Emilia – Legia Warszawa 80:75 po dog. (21:17, 16:16, 19:18, 12:20, 12:4)
Najwięcej punktów dla Legii: Robert Johnson – 23, Raymond Cowels – 20