Jagiellonia Białystok przegrała 0:2 z Betisem w pierwszym meczu ćwierćfinału Ligi Konferencji UEFA. Mistrzowie Polski zagrali solidnie, jednak na boisku było widać różnicę klas. Spotkanie rozstrzygnęło się w pierwszej połowie. Wynik mógłby być wyższy, jednak kilkoma świetnymi interwencjami popisał się Sławomir Abramowicz, a gracze Betisu obijali obramowanie bramki. Rewanżowe starcie już za tydzień w Białymstoku.
Betis dominował od początku do końca
Przed rozpoczęciem tego dwumeczu faworyt był tylko jeden. Oczywiście mowa o hiszpańskim Betisie, który w ostatnich tygodniach spisuje się świetnie i stał się jednym z faworytów do triumfu w rozgrywkach. Jagiellonia to kopciuszek, który po raz pierwszy gra na tym etapie europejskich pucharów. Mistrzowie Polski pod wodzą Adriana Siemieńca piszą historię i w 1/8 finału wygrali z Cercle Brugge.
Pierwszy mecz z Betisem rozegrano w Sewilli. Od początku grę prowadził Betis. Pierwsza bramka padła w 24. minucie, gdy Cedric Bakambu wykorzystał kontratak. W doliczonym czasie gry pierwszej odsłony obrońcy Jagi przysnęli i Jesus Rodriguez podwyższył prowadzenie na 2:0. Jagiellonia mogła się odgryźć, jednak swoich sytuacji nie wykorzystali Jesus Imaz i Darko Churlinov. Po zmianie stron przewaga Betisu rosła. Zawodnicy z Hiszpanii dwukrotnie trafili w słupek. Do tego kilkoma efektownymi paradami popisał się Sławomir Abramowicz, który bronił w sytuacjach, które powinny zakończyć się golami. W efekcie Jagiellonia przegrała tylko 0:2 i tli się nadzieja na to, że w rewanżu odwróci losy rywalizacji. Będzie o to jednak bardzo trudno.
Betis – Jagiellonia Białystok 2:0 (2:0)
Czy za tydzień w Białymstoku wydarzy się cud?
Rewanżowe starcie odbędzie się w czwartek 17 kwietnia w Białymstoku. Jagiellonia przed własną publicznością będzie chciała odrobić straty, jednak będzie o to bardzo trudno. Zdecydowanym faworytem do awansu pozostaje Betis, a pierwszy mecz potwierdził różnicę poziomów pomiędzy tymi drużynami. Dopóki piłka w grze, to wszystko jest możliwe, dlatego nie wolno przekreślać szans podopiecznych Adriana Siemieńca. Czy w Białymstoku będziemy świadkami piłkarskiego cudu?