Raków Częstochowa stał się fenomenem, który zaskoczył całą piłkarską Polskę. Zespół, którego do niedawna największym osiągnięciem był finał Pucharu Polski w latach 60. oraz kilka sezonów w Ekstraklasie stał się firmą, która za kilka tygodni może zagrać w fazie grupowej europejskich pucharów.
Sięgnęli dna
Droga częstochowskiej ekipy na polskie piłkarskie salony jest kręta. Pełno w niej upadków, a wręcz momentów zwątpienia. Zespół z Limanowskiego od zawsze, tak piłkarsko jak i kibicowsko, charakteryzowała wytrwałość i dążenie do celu. Niekoniecznie najprostszą i najłatwiejszą drogą.
Częstochowianie w latach 90. po raz pierwszy zameldowali się na najwyższym poziomie ligowym w Polsce. W 1998 roku z hukiem opuścili najpierw pierwszą ligę, dwa lata później drugą a następnie trzecią. Sytuacja późniejszego mistrza Polski, czego wówczas nikt się nie spodziewał, była opłakana.
Zespół spod Jasnej Góry wylądował na piłkarskim dnie. Zamiast grać z najlepszymi w Polsce, to błąkali się po niższych ligach i rywalizowali ze zdecydowanie mniej renomowanymi przeciwnikami. Wbrew pozorom opuścić czwartą ligę śląską nie było łatwo. O wiele trudniej jest wyjść z tego poziomu niż awansować nawet z trzeciej ligi do drugiej.
Pamiętny baraż
Wszystko spowodowane dwiema grupami IV ligi śląskiej. Choć od sezonu 2024/2025 się to zmieni, tak w sezonie 2004/2005 Raków musiał rozegrać baraż o awans do trzeciej ligi. Rywalem częstochowian była Koszarawa Żywiec. Raków po czterech latach stanął przed szansą powrotu do trzeciej ligi.
Obiekt przy Limanowskiego wypełnił się po same brzegi. Pierwsze spotkanie na stadionie Koszarawy zakończył się bezbramkowym remisem. Podobnie było w spotkaniu rewanżowym. Po dogrywce także wynik się nie zmienił. Potrzebne więc były rzuty karne. Do stanu 8:8 obie drużyny były skuteczne.
Wówczas to do akcji wkroczyli Grzegorz Cyruliński i… Piotr Malinowski, który pamięta smak IV ligi, jak i medalu mistrzostw Polski w barwach “czerwono-niebieskich”. Wówczas 21-letni zawodnik wykorzystał swoją “jedenastkę”. Cyruliński z kolei odbił piłkę uderzoną przez gracza gości. Radość kibiców była ogromna. Zespół z Limanowskiego powoli wracał na piłkarską mapę Polski, jednak musiało minąć 18 lat, zanim ten sięgnął po sukcesy.
Falowanie i… wzrost
W międzyczasie w klubie działo się wiele. Był powolny wzlot czy upadek finansowy połączony ze wsparciem finansowym ze strony Jakuba Błaszczykowskiego oraz sportowym Jerzego Brzęczka czy Krzysztofa Kołaczyka, byłych zawodników klubu. To ich postawa dała nadzieję na odbudowę Rakowa. Kilka lat później sponsorem, a następnie właścicielem klubu został Michał Świerczewski.
Wraz z firmą X-Kom odmienił losy częstochowian. Dzięki jego wizji i pomysłowości, jak choćby z zatrudnieniem w klubie Marka Papszuna, zespół rósł i zaczął rozpychać się łokciami w polskiej elicie. Pierwszy sygnał, że częstochowski projekt będzie miał szansę na sukces, miał miejsce w 2019 roku. Raków walczył do upadłego z Lechią Gdańsk o awans do finału Pucharu Polski. Od tego momentu zespół z Limanowskiego tylko się rozwijał.
Po półfinale pucharu przeszedł awans do Ekstraklasy. Na tym jednak nie koniec. W 2021, na stulecie istnienia Raków sięgnął po Puchar i Superpuchar Polski. Wynik powtórzył rok później. W 2023 roku zdobył mistrzostwo Polski, czyli tytuł, o jakim 18 lat temu przy Limanowskiego nikt nie śnił. Teraz Raków może zrobić kolejny krok, a więc awansować do europejskich pucharów.
Nie tylko zespół
Raków pod wieloma względami się rozwinął. Widać to praktycznie w każdej płaszczyźnie. Jest to spowodowane wieloma czynnikami. Po pierwsze częstochowianie awansowali najpierw do pierwszej ligi, a następnie do Ekstraklasy. Zdobyli w Polsce wszystkie możliwe tytuły, a teraz chcą wejść do europejskich pucharów. Zespół praktycznie w każdym oknie jest wzmacniany.
Nie jest to jednak typowa metoda dla innych polskich klubów. W Częstochowie jest ewolucja, a nie rewolucja. Najlepsi zawodnicy w zespole zostają i dalej stanowią o jego sile. Nawet, gdy jedna z gwiazd odejdzie, to w jej miejsce pojawia się kolejna. Zespół tworzy kolektyw, który ma poprzez swoją specyfikę gry dostarczyć kibicom radość, a klubowi wpływy do budżetu.
Te drugie pozwolą na lepsze transfery, rozbudowę infrastruktury czy zasobów ludzkich w innych działach. Jeszcze niedawno zespół odpowiedzialny za media klubowe był budowany w zasadzie przez rzecznika i ewentualnie jednej czy dwóch osób. Teraz jest ich zdecydowanie więcej, a to dopiero początek. Tam też zapewne w pewnym momencie pojawią się kolejni pracownicy. Raków więc cały czas stawia na rozwój. Tegoroczna rywalizacja w eliminacjach Ligi Mistrzów z Florą Tallinn będzie tego dobitnym przykładem.
Przyciągają wielu
Samo wejście w 2011 roku X-komu i Michała Świerczewskiego do Rakowa otworzyło mu wiele dróg. Rok po roku, wraz z rozwojem sportowym, z klubem umowy zaczęły podpisywać kolejne firmy. Przykładem niech będzie choćby kwestia sprzętu. Częstochowianie w momencie wejścia do Ekstraklasy grali w koszulkach firmy Macron.
Następnie, już na najwyższym poziomie zmieniali go kilkukrotnie. Najpierw do gry wszedł Hummel, marka głównie znana z piłki ręcznej. Następnie znów Macron, a w mistrzowskim sezonie nowym sponsorem sprzętowym zostało 4F, które próbowało zawładnąć rynkiem sprzętu dla klubów.
Nowy sezon to kolejna zmiana. Tym razem Raków podpisał bezpośrednią umowę z Adidasem, a więc z marką globalną, rozpoznawalną w każdym zakątku piłkarskiego i sportowego świata. Ogólna baza sponsoringowa Rakowa rośnie z roku na rok. Mistrz Polski w ostatnich tygodniach podpisał umowy choćby z zondacrypto, firmą związaną z kryptowalutami oraz STS – największym bukmacherem w Polsce.
Dodając do tego nawiązanie współpracy z Tauronem w poprzednim roku i przedłużeniem jej przed startem obecnego sezonu, oraz powrocie Huty Częstochowa do sponsorowanie klubu, niczym przed laty (obecnie Huta jest pod władaniem grupy Liberty) to mówimy o ogromnym potencjale i kapitale dającym możliwość budowania piłkarskiej marki w Polsce.
Zysk jest widoczny
Raków za sam poprzedni sezon otrzymał ponad 27,6 miliona złotych. I liczymy przy tym jedynie pieniądze “zebrane” z polskich boisk, bez wkładu sponsorów, transferów czy dokapitalizowania klubu przez właściciela. Przychody netto Rakowa także w ostatnim czasie wzrosły. Klub z Limanowskiego generował jeszcze w 2016 roku niewiele ponad 3,3 mln. złotych takowego.
Przychód za 1,5 roku (styczeń 2020-czerwiec 2021) wyniósł już prawie 68 mln. Taki okres był brany pod uwagę przede wszystkim dlatego, że zmieniał się rok obrotowy. Zamiast kalendarzowego został wprowadzony sezonowy. Dzięki temu teraz wiadomo jak wyglądają finanse klubu w okresie rozgrywek.
Czekamy na sprawozdanie finansowe za dopiero co zakończony sezon. Zapewne to pojawi się dopiero w lutym przyszłego roku. Choć to nie do końca miało same pozytywne informacje, tak mistrzostwo Polski połączone z rozwojem sponsoringu i potencjalnie dobrymi wynikami na arenie międzynarodowej może przynieść kolejne wzrosty przychodów. Być może “ściana” w rozwoju, o jakiej od pewnego czasu mówi się w kontekście częstochowian zostanie od nich odsunięta.