Gdy już wszyscy pogodziliśmy się z tym, że Natalii Maliszewskiej zabraknie w wyścigu olimpijskim na 500 metrów w short tracku z powodu zakażenia koronawirusem, doszło do kolejnego nieoczekiwanego zwrotu akcji. Z tą decyzją nie pogodziło się kierownictwo Polskiej Misji Olimpijskiej w Pekinie oraz Polski Komitet Olimpijski i do ostatnich chwil walczyli o przywrócenie Polki do rywalizacji. To się udało i ostatecznie Maliszewska wystartuje w sobotnich kwalifikacjach na swoim koronnym dystansie i wciąż zachowuje szanse na medal.
Historia jak z filmu
Historia Natalii Maliszewskiej świetnie nadaje się na film. Polska panczenistka poleciała do Pekinu jako jedna z głównych faworytek na dystansie 500 metrów. Od lat należy bowiem do ścisłej światowej czołówki, a w tym sezonie ukończyła Puchar Świata na trzecim miejscu w klasyfikacji generalnej. Niestety 30 stycznia po zaledwie kilku treningach w Pekinie Polka otrzymała pozytywny wynik testu na Covid-19 i rozpoczęło się wielkie odliczanie.
Czas uciekał, a Polka z każdym dniem traciła szanse na udział w wyścigu i powalczenie o upragniony medal olimpijski. Taka sytuacja utrzymywała się jeszcze 4 lutego w ciągu dnia, na kilkanaście godzin przed planowanym startem kwalifikacji. Informacje o tym podały już wszystkie media, a ludzie związani ze sztabem szkoleniowym potwierdzali, że Białostoczanka definitywnie straciła szansę walkę o medal.
Upór polskich działaczy
Na szczęście nadziei wciąż nie tracili polscy działacze, którzy w końcu dopięli swego. Na kilka godzin przed startem kwalifikacji Polka otrzymała negatywny wynik testu na koronawirusa i została zwolniona z izolacji. To oznacza, że będzie mogła stanąć na starcie sobotnich kwalifikacji, które rozpoczną się rano. Do rywalizacji przystąpi po tygodniowej przerwie od treningu, dlatego jej forma jest pewną niewiadomą. Trzymamy kciuki za dobry start Natalii Maliszewskiej i walkę o medal olimpijski na przekór przeciwnościom losu.